Nareszcie. Po raz pierwszy i chyba nie ostatni. Kraj bardzo dziwny, nie tylko pod względem krajobrazu, ale przede wszystkim mentalności jego mieszkańców. Przepisy ruchu drogowego? Są po to, by je przestrzegać. Uprzejmość i grzeczność mieszkańców? Dostępna na każdym kroku. Zrobienie zakupów – na przykład przysłowiowe herbatniczki – rzecz niemalże niemożliwa. Gdy opuścisz centrum miasta lub znalazłeś się na terenach wiejskich zdany jesteś na zapasy, które posiadasz ze sobą.  Jadąc nieskazitelnymi drogami – oczywiście z zachowaniem wszelkich zasad przepisów ruchu drogowego – na próżno wypatrujesz barów, kawiarni czy sklepów. Nawet w wiejskich osadach takowych prawie nie ma. Bardzo, bardzo rzadko można dostrzec ustawione na poboczu tablice informujące, że na przykład skręcając w prawo za 12 kilometrów możesz napić się kawy. Oczywiście jeśli dotrzesz tam na przykład w godzinie od 11 do 15.  I co zastajesz na miejscu? Bardzo często jest to schludna farma, obowiązkowo pomalowana na kolor bordowy, na jednym z jej krańców dostrzegamy długą oborę, w której to oborze jedne z uchylonych drzwi prowadzą do pomieszczenia, którym serwuje się reklamowany napitek. Prócz tego można zakupić porcję domowego ciasta lokalnego wypieku.

O Szwecji można pisać, mówić bardzo dużo. To kraj niezwykły, bardzo postępowy. Może nawet trochę za bardzo. Pewne mechanizmy społeczne mocno zadziwiają.

Przyroda Szwecji to coś, co najbardziej mnie tam ciągnęło.  W Polsce w trakcie ponad 60-ciu lat swojego życia widziałem może trzykrotnie ostrygojada. W Karlskronie wspomniany ostrygojad spacerował sobie po miejskim skwerku. Przez następne kilkanaście dni widywałem ich setki. Ohary widziałem raz w okolicach Mechelinek. W Szwecji głosy oharów nie dawały mi spać w nocy. Widziałem wysiadujące jaja i wodzące młode edredony, bernikle z młodymi skubały dziobami mój namiot. Na jednym z setek jezior obserwowałem nury lodowe. Były też inne niezwykłe ptaki i foki. Łosie, przed którymi ostrzega się kierowców i turystów, nawet tuż rampie zjazdowej z promu, nie ujawniły się. Żaden problem, polskie łosie są mniej tajemnicze i pozwalają się fotografować (patrz Biebrza maj 2018).