Wybierałem się tam od lat. Zawsze coś zmieniało moje szlaki, tym razem udało się. Być może to mój upór, by zanim dopadnie mnie starcza demencja, zrealizować swoje marzenia, a przynajmniej ich część.

Jechałem samochodem do Lanckorony. Kręta, wąska droga, stromo pnąca się pod górę. Właściwie  nic nie wskazuje na to, gdzie za chwilę się znajdziemy. Cudowny, pochyły rynek, otoczony niezwykłej urody domkami. Całe szczęście, że wcześniej nie starałem się oglądać fotografii z tego miasteczka. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, choć wiedziałem, że musi być ślicznie. Przecież Marek Grechuta nie zachwyciłby się tym miejscem, gdyby było inaczej. Niezwykły klimat i urok Lanckorony został we mnie i jeśli to tylko będzie możliwe, na pewno tu wrócę.

Jeszcze jedno. Odwiedzajcie Lanckoronę w dni powszednie – będzie mniej ludzi.